Scalasz mnie, sklejasz czułością. Mnie – rozsypaną kiedyś na podłodze, rozbitą na kawałki. Pokruszyłam się dawno temu, ale Ty swoim spojrzeniem mnie do życia przywróciłeś. Dzięki Twojej miłości nie muszę już wieczorami płakać, snuć się samotnie między szarymi blokami czy rozpaczać, że nikomu nie zależy. Dziękuję Ci.
Emocjonalnie, zbyt. Za duża dawka miłości? Sama nie wiem co się ze mną dzieje,
bo na przemian bym się śmiała i płakała. A może to hormony...
bo na przemian bym się śmiała i płakała. A może to hormony...
Istnieje coś takiego jak "za duża dawka miłości"...?
OdpowiedzUsuńDla kogoś nieprzyzwyczajonego może i tak. Ale to taki bełkot mój, sama nie wiem co mi jest. Może to tylko chandra.
UsuńKażdemu się zdarza, zwłaszcza chyba kobietom. Dasz radę :*
UsuńCzekam aż mi minie, bo chyba staję się nieznośna z tą moją huśtawką nastrojów.
UsuńNienawidzę tej huśtawki. Daje w kość zarówno mnie samej, jak i ludziom w moim otoczeniu.
UsuńI to tak... bez wyraźnej przyczyny?
Chyba wiem jaka jest przyczyna. Studiowanie, dojeżdżanie codziennie do Krakowa, wracanie do pustego mieszkania. Męczące przerwy między zajęciami, przedmioty, które mnie zupełnie nie interesują, żadnej bliskiej osoby w grupie. To dobija. I szaro za oknem, a teraz śnieg. Zimno. Zimno na serduszku. I tylko miłość mnie trzyma przy życiu. Jakoś ładuje baterie w weekendy. Ale w środku tygodnia jest do dupy.
UsuńOj, nie wygląda to za dobrze... Ale na pewno w ciągu tygodnia są jakieś plusy, choćby malutkie. Przyjaciele? Bliscy znajomi poza grupą?
UsuńNieciekawie ze mną, ale jeszcze daję radę. Moja mama wraca za tydzień, więc jest jakaś nadzieja, że chociaż po zajęciach jak wrócę, będę miała do kogo gębę otworzyć. Przyjaciele są zajęci swoim życiem, znajomi poza grupą tylko od czasu do czasu. Także te kilka dni w tygodniu to męczarnia.
UsuńNo cóż... nie da się żyć w ciągłej ciszy. Dobrze jest mieć z kim pogadać, nawet jeśli jest to mama, z którą... o wszystkim się nie da. Wytrwaj więc do jej powrotu. Przyłóż palce wskazujące do kącików ust i unieś je do góry. Uśmiechnij się! :)
UsuńPostaram się ;)
UsuńMam tak jak Ty. Ale to jest piękne!!!!! :D:D
OdpowiedzUsuńTak tak tak :) Nie wyobrażam sobie teraz powrotu do tej samotności, kiedy twierdziłam, że bycie 'singlem' ma same zalety... jaka ja byłam głupia ;p
UsuńA jaka ja. Gdy uważałam, że imprezowanie i "kręcenie" z wieloma facetami jest ok i w porządku i daje szczęście. Głupiutka:P
UsuńNo cóż, dojrzałyśmy ;) Nieistotne co było, ważne co jest teraz. Nie możemy tego spieprzyć bo mamy ogromne szczęście.
UsuńW sumie w jednym czasie się zakochałysmy;) Ile to juz u WaS?
UsuńCztery miesiące. A u was?
UsuńBycia razem oficjalnie trzy;)
UsuńU nas już na samym początku chyba było wiadomo, że to jest TO.
UsuńU nas od pierwszego spotkania też ;) Ale poznaliśmy się w sierpniu. Jutro [właściwie za 20 minut] równe 3 miesiące od pierwszych wspólnych intensywnych chwil i nazwania rzeczy po imieniu :)
UsuńWłaściwie u mnie oficjalnie też byłoby trzy, ale w środku, w sercu czułam się jego już od początku. Choć nie chciałam w to wierzyć i się sama przed sobą przyznać.
UsuńTo samo:) To się czuje...
UsuńAle dziwne, że miałam taki mętlik, niby nic nie chciała, odsuwałam się, dystansowałam. A teraz jak wracam myślami do tamtych dni, to się sama sobie dziwię, bo nie wyobrażałam sobie nie spędzać z nim czasu.
Usuń