Cause all of me, loves all of you

Myślałam, że to koniec i naprawdę się przeraziłam. Zamieszanie, chaos; plecami do siebie i łzy na poduszce. Bolało. Dusza i serce, a oczy piekły niemiłosiernie. Chciałam tylko, żebyś zrozumiał. Ale nie dotarło, nie wyraziłam się zbyt jasno, lub może wcale nie chciałeś pojąć co do ciebie mówię. Pożegnanie? Ty w drzwiach i nie wiesz czy wyjść czy zostać. Buty już założyłeś - czuję ukłucie. Trzymasz dłoń na klamce, a ja umieram. Tam w środku, po lewej stronie - krwawię. Otwierasz drzwi, przepraszasz, wychodzisz. Tak po prostu, najzwyczajniej w świecie, zostawiasz mnie zanoszącą się w płaczu rozpaczy. Więc zbieram Cię z tego cholernego przystanku i staram się skupić na drodze, ale przez łzy lejące się strumieniami, nic nie widzę. I modlę się tylko, żeby nie spowodować wypadku, bo cała się trzęsę. A ty nic nie mówisz przez prawie dwadzieścia minut. Więc biję się z myślami w głowie i staram się uciszyć te podstępne szepty: jesteś głupia, co ty wyprawiasz? WALCZĘ - im odpowiadam. Znów Ci tłumaczę i staram się być cierpliwa. Źle mi z tym, że to tylko mi zależy żeby było dobrze. Tylko ja się staram. Bo uważam, że jeśli się kogoś naprawdę kocha, to nie można się poddawać. Nie z takich powodów. Zrozum wreszcie to, co próbuję Ci przekazać. Bo nie chcę znów podnosić się z podłogi, czując się jak ostatnia idiotka, która mocuje się z Twoim zaślepieniem i głuchotą. Dostrzeż mnie, wsłuchaj się i czytaj między wierszami. Będzie dobrze kochanie, ja to wiem. Musi być dobrze. 

I nie zniosłabym pustego łóżka w weekendy
nie umiałabym słuchać tej samej muzyki
chodzić do tych samych kawiarni 
patrzeć na Twoje zdjęcia 
usuwać tych milionów wiadomości
tłumaczyć wszystkim, że już nie ma nas
i nie potrafiłabym ot tak zapomnieć
nie umiałabym się poddać

bo życie bez Ciebie na pewno byłoby gorsze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz