...

Martwica serca mnie dopadła, polało się kilka łez. Coś znów jest nie tak i źle i źle. Bolą mnie oczy od tych słonych łez. Miłość to bolączka, nie żadne antidotum. Choć pragniesz panaceum, dostajesz apogeum cierpienia. Najdrobniejsza rana piecze niemiłosiernie, najmniejsza złośliwość zapada w pamięć najgłębiej.

Czarna melancholia. Chcę się osunąć na podłogę. Jestem sama, tak bardzo sama ze wszystkim. I nikt nie odbiera telefonu o 22 i nawet nie mam się komu wyżalić, jak bardzo boli mnie dusza.

Dlaczego znów? Dlaczego dzisiaj? Dlaczego w ogóle?
Czemu nie może być dobrze? Przecież Cię kocham, nad życie, najmocniej na świecie.
Ponoć chcesz ze mną spędzić życie, a uciekasz ode mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz