Tkwię w martwym punkcie. Ogarnął mnie marazm. Zastygam. Nie ruszam się. Ani do przodu, ani do tyłu, ani nawet w bok. Co się ze mną dzieje? Już nawet przed choróbskiem przebrzydłym się nie broni mój organizm, tylko poddaje. I katar męczy, ból głowy z rana. Niechęć jakaś zawitała, przenika mnie. Obezwładnia.
niestety znam ten stan...
OdpowiedzUsuńpierwszym lekarstwem bywa dobry film. choć czasem może być po prostu z cyklu "proste i przyjemne".
gdy to nie działa... ciepłe ramiona, w których można zasnąć.
ale to tylko słowa... czasem po prostu w tym tkwię i czuję jak umieram.
ej nie daj się!
OdpowiedzUsuńspróbuj z tego jakoś wyjść, jak nie dla siebie, to dla Niego! szkoda wakacji!
Łączę się z Myosotis, polecam dobry film, książkę, jego klatkę piersiową :) Jeśli to nic nie da, po prostu przeczekaj.
OdpowiedzUsuńKto jak kto, ale że Ty się chcesz poddać?! Proszę Cię kochana, nie daj się!
OdpowiedzUsuńMinie. Zobaczysz, że minie. A Ty uśmiechniesz się szczerze i zaczniesz korzystać z lata. :)
OdpowiedzUsuńMusisz to zmienić raz, dwa! Szkoda czasu na smutki, zaraz koniec lata. Trzeba korzystać. :)
OdpowiedzUsuńCzasami wystarczy drobna iskra by wszystko wróciło do normy. Choroba potrafi wykończyć, ale nie daj się! Walcz kochana, walcz!
OdpowiedzUsuń