Gdzie zatracam samą siebie? Utknęłam w próżni,
nie mogę się wydostać, duszę się. Brak mi powietrza, cholernego tlenu i w
rezultacie krztuszę się. Coś ściska dziko moje gardło, czuję niedobór emocji.
Ach gdyby tylko tych dobrych, lecz najwyraźniej ktoś wrzucił mnie do wielkiego,
stalowego bębna w pralce i ustawił na sześćdziesiąt stopni bądź więcej. Teraz
jestem może i czystsza, bardziej pachnąca i świeża, lecz pozbawiona siebie,
swej duszy i osobowości. Wszystko uciekło ze mnie, ulotniło się bez pożegnania.
Nie wiem co robić, do kogo się zwrócić. Było łatwiej kiedy wierzyłam w dobre
wróżki, a teraz nie ma już nadziei. Skulę się chyba na podłodze, wezmę w
ramiona pluszowego misia i będę ubolewać nad wielką stratą, gdyż dzieciństwo
odeszło w nieznane.
pustka jest stanem pożądanym przez buddystów. (uśmiecham się) nie jestem jedną z nich, ale staram Ci się pokazać, że pustka nie musi być czymś złym. czasem gubimy siebie, by odnaleźć się i zacząć nowy rozdział w życiu. tylko puste naczynie można napełnić uczuciami. poszukaj Boga w swoim życiu... wiem na moim przykładzie, że kiedy wszystko wydawało mi się mdłe, bez wyrazu, szare... to właśnie wtedy, kiedy w moim życiu brakowało modlitwy i Boga.
OdpowiedzUsuń