Nie mam siły ani ochoty na Twoją dziecinadę, idź odstawiać przedszkolny teatrzyk gdzieś indziej. Zawodzisz mnie po raz kolejny. Niby taka błahostka, a jednak boli troszeczkę. Bo wyczuwam, że Twoja wymówka ma głębsze znaczenie i inne podstawy. Wiedziałam, że nie mamy szans na cokolwiek, a mimo tego byłam pozytywnie nastawiona do zaistniałej sytuacji. Bawisz się mną jak zwykłą zabawką, a ja podskakuję radośnie kiedy wyrazisz chęć do zabawy. Zawirowania i plątanina myśli w głowie - mam dość. Wyczerpujesz moją dobrą energię, kretyn z Ciebie i tyle na ten temat.
pierwszy krok w postępowaniu z kretynem: uświadomienie sobie, że jest kretynem, krok drugi: game over. jesteś na dobrej drodze. teraz pozostało Ci tylko olać jego gierki :-)
OdpowiedzUsuńkretynem, idiotą, a przede wszystkim dzieckiem, które nie wie czego chce. oleję na pewno, mimo tego, że to trudne ale innego wyjścia nie mam, bo zwariuję.
UsuńI masz rację, olej go! Skoro zachowuje się jak kretyn to skończ z nim znajomość. Szkoda Twojego zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńpewnie, że szkoda. lepiej poczekać na kogoś wartego moich uczuć, kogoś komu będzie zależało i sam będzie o mnie zabiegał, a nie na odwrót.
UsuńOczywiście, że tak ;) A nogą się nie przejmuj! Zrośnie się szybko ;)
UsuńWszystko się zrasta i regeneruje :D a noga mam nadzieję, że zabetonowana tylko do jutro, bo czeka mnie wizyta u ortopedy :P
UsuńRzeczywiście, jak moja przemódwczyni powiedziała - sam fakt, że nazwałaś go kretynem to wielki krok w przód, by się od niego uwolnić :D
OdpowiedzUsuńoby ;)
UsuńŁo, ostro się zrobiło? No i zgodzę się z killer.in.you.
OdpowiedzUsuńinaczej się nie da zareagować.
UsuńByć może. Ale bardzo wiele kobiet broniłoby go, mimo wszystko.
Usuńpff, jeszcze czego. tyle, że sama sobie jestem winna bo się pchałam tam gdzie mnie nie chcieli.
UsuńNie jesteś sama sobie winna, że się Tobą bawił.
Usuńmoże nie, ale ubzdurałam sobie, że coś może z tego być chociaż go dobrze znam i to byłoby mało prawdopodobne.
UsuńNadzieja bywa zgubną, czasem nawet bardzo, niemniej jednak nie ma w niej nic strasznego. Czasem po prostu... za bardzo byśmy chcieli.
Usuńnadzieja umiera ostatnia, pewnie jeszcze przez moment będę się zastanawiać i zachodzić w głowę 'co by było gdyby'. Aczkolwiek wiem, że dla własnego dobra muszę się od niego odizolować i włączyć tryb 'zapominanie'.
UsuńNie lubię tego trybu. I nie stosuję, chyba nigdy.
UsuńJa stosuję pozornie. A później nocami spać nie mogę bo rozpamiętuję wszystko, nawet po długim czasie. Każdy gest, żart, uśmiech i grymas.
UsuńDlatego ja nie staram się zapominać, na siłę nigdy nie wychodzi. Poza tym uważam, że się nie powinno. Dystansować - owszem. Zapominać - nigdy.
UsuńGadam głupoty o zapominaniu, a przecież obie wiemy jaka jest prawda. Będę to jeszcze przeżywać przez jakiś czas, mimo pojawiającego się zastępstwa, który się stara i zabiega. Wszystko wymaga czasu.
UsuńNie da się tak po prostu znaleźć zastępstwa. Ale z czasem nauczysz się dystansu. On zawsze przychodzi, prędzej czy później...
UsuńJa nie szukałam tego zastępstwa, ono samo pcha się od jakiegoś czasu i jest całkiem fajne. Tylko, że jednak wolałabym inną opcję. Mówi się, że z braku laku i kit dobry, ale co to to nie. Zostaje mi czekać na ten pieprzony dystans. Mam ochotę wsiąść w pociąg i pojechać bógwiegdzie i być poza rzeczywistością na chwilę.
UsuńJa też mam ostatnio taką ochotę. I liczę dni do momentu, kiedy wreszcie będę mogła to zrobić, absolutnie niczym się już nie przejmując. Stanowczo potrzebuję odpoczynku od całego otaczającego mnie na co dzień syfu.
UsuńJa mam wrażenie, że wokół mnie stworzył się niezły burdel, na który nie mam ochoty patrzeć. Wolę zmienić otoczenie, pooddychać innym powietrzem, zaczerpnąć błogiej wolności. Po prostu się odłączyć. Oby już niebawem się udało.
UsuńJa też. Choć ten burdel nie zrobił się sam, trochę mu pomogłam. Tyle, że nie lubię zamiatać pod dywan, a sprzątać już też nie zamierzam. Poczekam aż dostanie nóżek i sam ucieknie.
UsuńA myślisz, że ja też nie? Ja chyba ogólnie lubię sobie komplikować życie, a potem narzekam. Również nie robię nic, lata mi to i powiewa. Planuję sobie w głowie idealne wakacje, takie kolorowe i radosne.
UsuńRównież mam takie zdolności. Powiedziałam kiedyś o sobie, bardzo dawno temu, że mam tendencję do podejmowania niewłaściwych decyzji, których później się już trzymam. I miałam rację. Nadal mi się to zdarza.
UsuńTeż bym takie chciała, niestety marne szanse.
Ja kiedyś doszłam do wniosku, że mam skłonność do destrukcji i chyba też autodestrukcji - od dziecka niszczyłam wszystko na swej drodze dla zabawy. Teraz konsekwencje są poważniejsze niż jakiś szlaban czy nagana słowna od mamy. U mnie na takie wakacje również marne szanse, głównie poprzez brak funduszy.
UsuńNiestety, u mnie podobnie. Jest milion rzeczy na wczoraj, na które trzeba wydać pieniądze, a wakacje schodzą gdzieś na dalszy plan... Ale obiecałam sobie, że chociaż na weekend gdzieś się wybiorę.
UsuńJa nie niszczyłam, zawsze dbałam o wszystko, jakby było naprawdę cenne. A niekoniecznie było, rzecz jasna.
Ja nie umiałam szanować, wszystko działo się niechcący - ale jednak. Jedynie książki są w idealnym stanie, bo mam na ich punkcie obsesję :P A bardziej metaforycznie jeśli chodzi o niszczenie, to po prostu za bardzo mieszam, niekoniecznie jest to czasami potrzebne. Co do wakacji to rzeczywiście, za dużo wydatków ważniejszych. Również postaram się choć na weekend wybrać, albo może wykombinuję odwiedzenie rodziny ^^
Usuńchociaż wtedy już nie byłoby to zgodne z moimi wyobrażeniami o odłączeniu się od rzeczywistości.
UsuńNo nie byłoby, dlatego ja bym się akurat do rodziny nie wybrała.
UsuńTeż mam obsesję na punkcie książek! Raczej ich nie pożyczam, bo ludzie ich nie szanują. A te, które stoją na mojej półce nie są nawet otwarte (zagięte).
Mnie denerwuje jak ktoś w ogóle dotyka moje książki :D Kiedyś sobie kupiłam książkę i położyłam ją nie czytając, mojej mamie się nudziło - czytała i nie chciało jej się szukać zakładki, więc mi zagięła stronę. Myślałam, że nie wytrzymam! :P / nie, nie .. rodzina to nie jest dobry pomysł i dobrze o tym wiem, tak tylko napomknęłam ale raczej się nie zdecyduję na taki krok.
UsuńZabiłabym! Moja raz w życiu zgięła okładkę, kiedy ją otwierała. Nigdy więcej się nie odważyła. Awantura na pół domu ;D
Usuńno ja się nieźle wkurzyłam, powiedziałam, że ma nie dotykać moich książek a jeśli już musi to delikatnie :P
Usuńi ta złudna nadzieja, ze może kiedyś tak naprawdę zaistniejesz w jego oczach.
OdpowiedzUsuńkiedy sobie to uświadamiam, mam wrażenie, że jestem żałosna. ale trzeba się odizolować i skończyć z tym czekaniem, dość.
Usuńjesteśmy słabe (i żałosne) wtedy, gdy cholernie nam zależy. wówczas godzimy nawet na najgorsze traktowanie byle nie przecinać więzi z nim.
Usuńmy robimy wszystko żeby być bliżej, a oni i tak mają wszystko w dupie. głupota nasza w takim razie, szkoda, że zamiast uczyć się na błędach z przeszłości - ja wciąż robię to samo.
Usuńno właśnie, mają w dupie. i im bardziej nam zależy, tym bardziej oni mają wyjebane.
Usuńile razy już sobie powtarzałam, że tym razem będę jędzą niedostępną i to ja będę miała wszystko w dupie? zawsze się kończy tak samo, że mi serce mięknie i się angażuję a wtedy oni się wycofują.
Usuńfaceci to kretyni. skończ to, zanim to skończy Ciebie.
OdpowiedzUsuńkończę już od dawna, ale teraz już definitywnie.
Usuńteż tak sobie powtarzałam.
Usuńi nic?
Usuńcoś, ale po jakim czasie...
Usuńwierzę, że u mnie będzie w tempie ekspresowym, może się uda :D
Usuńwierzyć zawsze można. ;d wierzę z Tobą, niech będzie ^^
Usuńtrzeba mieć nadzieję, no! dzisiaj jest ciut ciut lepiej, jutro znów będzie lepiej .. i powoli, powoli.
UsuńZawsze pchałam się w takie wykańczające relacje. Ale kiedyś trzeba z tym skończyć.
OdpowiedzUsuńprzebrzydła słabość do osobnika + sentyment z przeszłości i jestem w czarnej dupie. ale wyleczę się, niech mi tylko gips z nogi ściągną to rzucę się w wir życia, wykorzystam wakacje i będzie tylko lepiej.
Usuńco Ci się stało? O.o
Usuńkurwa, lecz się z tego, ogarnij się i powiedz sobie "pierdole frajera", skoro nie jest wart. DA SIE!
wyłacz ten antyspam na blogach, ja Cie prosze.. :(
zachciało mi się rekreacji i jeżdżenia na rolkach jak hamować nie umiem, rozpędziłam się z górki i upadłam tak niefortunnie, że staw skokowy skręcony i szyna proszę bardzo - milusie dwa tygodnie już (na szczęście tylko do czwartku). Ogarniam się ogarniam, zbieram się do tego intensywnie żeby go olać, bo zdaję sobie sprawę, że nie ma sensu się zadręczać czy coś.
Usuńwyłączyłam? ;>
Hahah, też nie umiem hamować, biedna moja, szkoda mi Ciebie :(:*
UsuńNie ma sensu, kiedys bedziesz sie z tego smiala.
UWAGA, proba antyspamu!
NIE MA
UsuńAno niezdara ze mnie i tyle :D
UsuńWiem, że już niebawem się będę śmiała, to już jest troszkę śmieszne, ale jeszcze ciuteczkę boli.
cieszę się, że nie ma ^^
Płakałas?
UsuńPrzy skręceniu? Pół nocy ^^ przez facetów już nie płaczę ;]
UsuńO niego mi chodziło.
UsuńW sumie czasami fajnie jest dać ujście emocjom. Ja ponad rok nie płakałam i znów zaczęłam. Ze szczęścia :)
lubię płakać ze szczęścia, ale łzy spowodowane problemami sercowymi mi się nie wymykają. Trzymam to jakoś w sobie, w środku.
Usuńtoksyczni ludzie czyhają na każdym kroku...
OdpowiedzUsuńwydobywając tylko z nasz energię i tylko słabniemy po trochu.
UsuńNie warto się męczyć, skoro tak napisałaś.
OdpowiedzUsuńoj nie warto, nie warto - jeśli ta druga strona o to nie dba, czemu ja miałabym?
Usuń